my site

Na rozstaju dróg

Gdybyśmy byli kosmitami, powiedzmy takimi jak kapitan Spock ze Star Treka, to sprawa z podejmowaniem decyzji byłaby dużo prostsza. Był on bowiem uosobieniem racjonalności, a jego logika górowała nad emocjami.

W takim przypadku wystarczyłoby rozważyć warianty, które mamy do wyboru, zastanowić się nad wynikami, i ryzykiem, które się z nimi wiąże i po prostu wybrać korzystniejszy. Niestety nic z tego, my ludzie jesteśmy istotami emocjonalnymi, co ma swoje piękne i dobre strony, jednak czasem komplikuje sytuację. Emocje wpływają na nasze decyzje w dużo większy sposób niż nam się wydaje.

Kora mózgowa, która odpowiada między innymi za racjonalne myślenie, to stosunkowo młody wynalazek w procesie naszej ewolucji. Oprócz niej w naszym mózgu znajdziemy dużo starszy układ limbiczny powiązany z emocjami, czy jeszcze bardziej archaiczny mózg gadzi odpowiedzialny za instynkty. Jakie są relacje między tymi obszarami? Trafnie określił to Dan Hill w książce „Emocjonomika”: „ (…) można powiedzieć, że mózg racjonalny zachowuje się jak lobbysta logiki, który usiłuje przekonać dwie pozostałe wysoko postawione części mózgu, by głosowały na jego projekt w Kongresie”. I niestety niezbyt często mu się udaje. Większość naszych decyzji ma emocjonalne czy instynktowane podłoże, nawet jeśli wydaje się nam, że to była racjonalna i logiczna decyzja.

Bardzo często, kiedy zabieramy się do podjęcia decyzji, to tak naprawdę jedna z dostępnych do wyboru ścieżek jest przez nas preferowana. Można powiedzieć, że ten przetarg jest już z góry ustawiony, że wybieramy to co chcemy wybrać. I tu potrafią działać różne mechanizmy – na przykład preferujemy to co lepiej znamy, do czego mamy pozytywny emocjonalny stosunek. Ktoś, kto zawsze idzie za tym co lubi, co jest przyjemne, nie będzie za bardzo skłonny przychylać się do wariantu, który mimo że może być bardzo obiecujący, to wymaga dużego wysiłku, czy poświęceń. Ktoś inny, kto kieruje się mocno wewnętrznymi nakazami i powinnościami, będzie z kolei wybierał na tej podstawie. Jeśli ma twardy system przekonań to niektóre opcje, nawet takie, na które ma ochotę, będą automatycznie odsuwane na drugi plan. Czasami wybór może być również fikcyjnym (i nieświadomym) uzasadnieniem tego ustawionego przetargu. Dla przyzwoitości zastanawiamy się nad innymi opcjami, bo chcemy mieć wizerunek siebie jako osoby racjonalnej i rozważnej. W głębi serca jednak decyzję już dawno podjęliśmy z takich lub innych powodów.

Pewnie też sami znacie te wszystkie cuda, które wyczyniamy by uzasadnić swoją decyzję. Wyolbrzymiamy zalety wariantu, który chcemy wybrać, i minimalizujemy jego wady. I odwrotnie z robimy z opcją, którą odrzucamy. „Ten samochód wcale nie był taki drogi, to w sumie była okazja, a jaki bezpieczny”. „Tamta oferta pracy, którą odrzuciłem to nie była żadna moja szansa, urobiłbym się tylko po łokcie i nic by z tego nie było”. Itd itd. I to nie ma nic wspólnego z racjonalnością. Chcemy sobie zapewnić emocjonalny spokój. Mieć poczucie spójności i tego, że podjęliśmy „dobrą” decyzję. Racjonalność poświęcamy na ołtarzu jednomyślności.

Te uspokajające i ułatwiające wewnętrzne przeżywanie dylematów mechanizmy czasami jednak dobrze nie działają. Bywa, że dojdziemy do miejsca, gdzie trudno się nam dalej oszukiwać i … utykamy przy wyborze. Widzimy wady i zalety każdej z dostępnych dróg, i za nic nie możemy się zdecydować. Wtedy zaczyna się niekończące się przerzucanie argumentami. Wewnętrzny dialog, który wydaje się nie mieć końca. A przy okazji mnóstwo emocji i stresu. Co zrobić z takim dylematem? Czasami pomaga dość prozaiczna rada, żeby się z tym przespać. Mamy wtedy okazję wyjść z emocjonalnych reakcji, i za jakiś czas spojrzeć na sprawę nieco chłodniejszym okiem. Bywa też tak, że w przypadku naprawdę ważnych życiowych decyzji, potrzebujemy trochę z tym „pochodzić”. Robi się z tego jajko, które trzeba wysiedzieć. Na dany moment jeszcze nie wiemy, potrzebujemy więcej czasu. Warto o tym pamiętać i nie zadręczać się, kiedy nie możemy znaleźć odpowiedzi. To co bywa pomocne, to również zaufanie swojej intuicji. To rozwiązanie, które przychodzi z podświadomości. Nie potrzebuje ona ciągu logicznych przyczyn i wniosków, analiz i rozważania problemów, ale raczej obejmuje cały problem jako całość i błyskawicznie znajduje rozwiązanie.

Po więcej narzędzi i sposobów, które pomagają wychodzić z decyzyjnych impasów zapraszam na warsztat rozwoju osobistego prowadzony metodami psychologii zorientowanej na proces pt. „ Osiołkowi w żłoby dano, czyli warsztat o podejmowaniu decyzji”, który odbędzie się w Warszawie 21.01. Szczegóły tutaj: http://www.mateuszostrowski.pl/?q=node/103

Mateusz Ostrowski